Właścicielka zapadła się pod ziemię
Jeszcze trzy lata temu działał tutaj sklep. Niedługo. Właścicielka Hanna R. nie poradziła sobie ze spłatą zobowiązań i kredytów, a wierzyciele oddali sprawę do sądu. Sklep razem ze znajdującymi się w nim artykułami spożywczymi został zabezpieczony przez komornika. Właścicielka zapadła sie pod ziemię. Od tego momentu zaczyna się gehenna mieszkających nad byłym sklepem mieszkańców.
- Do naszego mieszkania poprzez kominy wentylacyjne przedostaje się robactwo – mówi mieszkająca nad sklepem Joanna Nowakowska - Dwa lata temu niezagopodarowana przestrzeń sprowokowała jakiegoś łobuza do podłożenia ognia. Na szczęście straż pożarna szybko zareagowała, ale po interwencji w lokalu pozostała woda. Wspólnota zabiła deskami wejście do lokalu, a w środku pozostały pływające produkty spożycze, które po krótkim czasie zaczęły gnić. Od tego momentu z kanałów wentylacyjnych w naszym mieszkaniu zaczął wydostawać się niesamowity odór. W sklepie pojawiły się także szczury.
- Ten lokal jest olbrzymim problemem dla naszej wspólnoty – opowiada Krystyna Topolewska, członkini zarządu wspólnoty przy ul. Srebrnej 2 – Oprócz bałaganu i związanego z nim zagrożeń, mamy także problem z narastającym długiem, który generuje sklep – od trzech lat nikt nie opłaca za niego rachunków. Jednak na dzień dzisiejszy przede wszytskim zależy nam na wejściu do sklepu w celu przeprowadzenia dezynfekcji i deratyzacji.
Kto się tym zajmie?
Wspólnota z ul. Srebrnej 2 próbowała sprawą zainteresować komornika, Inspekcję Sanitarną i policję. Wszyscy bezradnie rozkładają ręce.
- Sklep, a raczej znajdujące sie w nim wyposażenie i produkty zostały przez nas zabezpieczone - tłumaczy komornik Hanna Gadomska – ale nie jesteśmy w stanie „wpuścić“ do niego przedstawicieli wspólnoty, żeby ci przeprowadzili deratyzację. To wykracza poza nasze kompetencje. Hanna R. w dalszym ciągu pozostaje właścicielem lokalu. Według mnie administrator może sobie poradzić z tą sytuacją. To na niego przepisy administracyjne zrzucają obowiązek utrzymywania porządku w lokalu. Nawet wtedy, kiedy właściciel nieruchomości jest nieuchwytny.
- Policja nie może wejść do lokalu bez obecności właściciela – przekonuje aspirant Adam Orlikowski z komisariatu nr I – Prawo tego zabrania. Moglibysmy to zrobić wyłącznie w wypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia, a w tej sytuacji takiego zagrożenia nie ma.
Po naszych telefonach do Inspekcji Sanitarnej na ul. Srebrnej pojawili się inspektorzy tej instytucji. Została przeprowadzona wizja lokalna.
- To, że w lokalu żyją szczury nie stwarza sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia – mówi kierownik Oddziału Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku w Państwowym Powiatowym Inspektoracie Sanitarnym w Gdańsku, Barbara Jackiewicz – deratyzacja to obowiązek administratora. W ciągu najbliższych dni ustosunkujemy się do tej sprawy na piśmie.
A co na to sam właściciel?
Paradoksalnie najszybszą drogą do ukrócenia problemów sąsiadów sklepu mogłaby być reakcja jego właścicielki. Przeprowadzilismy małe „dziennikarskie śledztwo“ i w przeciągu kilkunastu godzin udało nam się, poprzez osoby trzecie, skontaktować z Hanną R, która wstępnie zgodziła się na rozmowę. Zaproponowała nawet termin kontaktu - wczorajszy wieczór. Niestety, czekaliśmy na próżno.
- Wszyscy zrzucają odpowiedzialność za ten bałagan na naszą wspólnotę, ale my również obawiamy sie naruszyć cudzą własność – kontruje Krystyna Topolewska ze wspólnoty mieszkaniowej – Jeśli do mieszkania bez obecności właściciela obawia się wejść policja to tym bardziej nie zrobimy tego my. Żadna z instytucji, która namawia nas do wzięcia sprawy we własne ręce, nie chce nam tej sugestii przedstawić na piśmie.
Będziemy dalej przyglądać się tej sprawie. W najbliższych dniach opublikujemy stanowisko Sanepidu oraz Miasta, które w tej wspólnocie ma 41 % udziałów.